czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 3

  

 Wróciłam do domu w środku nocy. Nie byłam w stanie sobie tego wszystkiego poukładać. Jak dla mnie był to wtedy tylko jakiś chory i popieprzony sen, z którego nie potrafiłam się obudzić.
 Z bolącą głową położyłam się do łóżka, ale i tak nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, straszliwie się przy tym pocąc. Zbawczy sen nadszedł dopiero nad ranem. 
 Pierwszy raz od dawna nic mi się nie śniło, ale nie oznaczało to niestety, że się wyspałam. 
- Wstawaj, mieszańcu! - ten głos, a raczej wrzask nad moim uchem skutecznie mnie obudził.
- Że co? - odpowiedziałam zaspana.
- Tak się składa, że przydzielono mnie do opieki nad Tobą. No jakbym tylko ja był wolny... No ale cóż... Teraz nic z tym nie zrobimy, ale na miłą współpracę z mojej strony nie licz, mieszańcu.
- Nikt ci się, kurwa, nie każe mną idioto zajmować! I wypierdalaj z mojego pokoju, domu i życia! - tak mnie zirytował, że nie mogłam się powstrzymać.
- Wow, ostra laseczka - najzwyczajniej w świecie mnie wykpił. - Ale zostałem do ciebie przydzielony przez ojca. Wczoraj go poznałaś tak na marginesie. Królowi sprzeciwiać się nie można.
- Królowi, phi!
- Nie kpij! - po czym uderzył mnie bardzo mocno w twarz, pchnął na łóżko i usiadł na mnie. - Jeszcze jedno słowo, a nie żyjesz, rozumiesz? I nie obchodzą mnie konsekwencje, suko! A teraz mnie więcej nie wkurwiaj tylko ubieraj się i pakuj. Nie możesz tu zostać.
- Nigdzie się nie wybieram! - usiłowałam mu się wyrwać, ale po raz kolejny oberwałam w twarz. 
- Gówno mnie obchodzi, co o tym sądzisz. Wyjeżdżasz ze mną i nie ma nawet w tej kwestii dyskusji.
 Z braku jakiejkolwiek innej alternatywy, oplułam go. Jego reakcja była natychmiastowa. zacisnął dłonią bardzo mocno moje usta i rzekł - Jak będzie sprawiała problemy to tylko na własną odpowiedzialność. Mogę cię bić do woli. Mi to bez różnicy, ale to dzisiaj to tylko mały pokaz mojej siły, więc nie wiem czy jest to dla ciebie choć odrobinę opłacalne. Lepiej bądź posłuszna. - w tej chwili mnie puścił.
- Co mam spakować? - zapytałam z przerażeniem w głosie.
- O, zaczęłaś w końcu współpracować? Mądra dziewczynka. Jedzenie przede wszystkim i trochę ciuchów. Czeka nas bardzo długa droga, a nie możemy korzystać ze środków lokomocji. Będzie sporo problemów, a do tego w trakcie podróży będę musiał się troszkę tobą zająć... Dużo roboty. No, ale weź jak najwięcej. Poświęcę się i będę ci to taszczył. Masz godzinę.
- Co z mamą?
- Jeśli ciebie tu nie będzie to nic jej nie grozi, ale na wszelki wypadek kilku strażników będzie ją ciągle pilnować. Jak sytuacja zostanie opanowana, a my bezpiecznie dotrzemy na miejsce, pomyśli się, jak ją tam ściągnąć, bez wzbudzania sensacji. A teraz do roboty. Ja też się rozejrzę i wezmę rzeczy, które uznam za przydatne. A, mam na imię Salander.
 Wyszedł, a ja jak najszybciej zaczęłam pakować rzeczy. Byłam przerażona, a do tego kipiałam złością i nienawiścią. Do tego momentu nie sądziłam, że można kogoś znienawidzić w zaledwie kilka minut!

***

 Godzinę później wychodziliśmy. Nie chciałam, ale nie miałam innego wyjścia. Nie wolno mi było nawet pożegnać się z mamą. Chciało mi się płakać.
- W stronę lasu. Potem idź cały czas za mną.
 Włóczyliśmy się tak dobre kilka godzin i nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Byłam potwornie zmęczona, głodna, spragniona, wszystko mnie bolało, ale bałam się cokolwiek powiedzieć.
 Kiedy już myślałam, że za chwilę padnę z przemęczenia, w końcu się zatrzymał. Nic nie powiedział po prostu położył się pod drzewem. Parę metrów dalej zrobiłam to samo i zasnęłam.
 Obudziłam się cała spocona, upał bym okropny pomimo, że była już noc.
 - Widzę, że się obudziłaś. Masz - mówiąc to, rzucił we mnie kanapką.
  Nic nie mówiąc zjadłam. Zastanawiałam się jak to wszystko jest możliwe. Jeszcze kilka dni temu wszystko było normalne, a teraz jestem w lesie z jakimś popaprańcem, a do tego ponoć jestem jakimś mieszańcem. Wszystko mieszało mi się w głowie i...
- Co powiesz na małą zabawę? - Jego uśmiech gdy to mówił był przerażający. Przybliżył swoją twarz tak blisko do mojej, że czułam jego oddech. - Nie jesteś chętna? No cóż, chyba jednak będziesz musiała być.
  Na dźwięk jego śmiechu przeszły mnie ciarki, a to co było dalej było jednym wielkim koszmarem.
  Usiadł na mnie i zmusił, abym się położyła. Wcześniej nie zauważyłam, że nie ma na sobie koszulki czy spodni. Jednym ruchem dłoni roztargał moją koszulkę razem z biustonoszem. Chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle. W trakcie jak siłą ściągał mi spodnie wraz z majtkami, a następnie swoje, okładałam go z całej siły pięściami, ale nic to nie dało, a gdy tylko skończył te czynności, wykręcił mi ręce, uniemożliwiając najmniejszy ruch nimi.
- Będziesz grzeczna, to nie będzie aż tak bolało. Kolejna dziewica do kolekcji, uroczo.
  Byłam za słaba, a on za silny, aby się szarpać. Już po chwili straciłam siły, a to był dopiero początek.
  Trzymając moje dłonie, pochylił twarz w kierunku moich nagich piersi. Zaczął je łapczywie ssać i podgryzać, kierując się coraz wyżej, aż w końcu doszedł do warg, które brutalnie gryzł, aż poczułam w ustach metaliczny smak. Do dziś kojarzy mi się z potwornym strachem.
  Raniąc zębami me wargi, wyczuł, że nie mam już siły się sprzeciwiać, puścił moje dłonie i zaczął dotykać mojego biustu. Chwilę później brutalnie we mnie wszedł. Bolało do tego stopnia, że krzyknęłam. Zupełnie się mną nie przejmując, zaczął posuwać się w moim ciele. Na początku wolno, później coraz szybciej.
  Nie byłam już w stanie nawet płakać, czy usiłować stawiać mu opór. Leżałam pod nim nie ruszając się, czekałam, aż skończy i błagałam, aby przestał, a to zdawało się trwać w nieskończoność.
  Ostatnie pchnięcie, opadł na mnie, twarzą na mój biust i przez długi czas leżał zasapany, liżąc językiem moje sutki.
  Nagle po prostu wstał i ubrał się. Zostawił mnie i w tym momencie poczułam, że po nogach cieknie mi krew.



środa, 2 października 2013

Rozdział 2

  Obudziłam się w gabinecie pielęgniarki. Strasznie bolała mnie głowa i miałam mroczki przed oczami, a do tego prosto na mnie świeciło ostre światło.. Nie mogłam sobie nic przypomnieć i byłam kompletnie zdezorientowana. Pierwsze co zrobiłam to usiłowałam wstać, lecz od razu powstrzymał mnie damski głos pielęgniarki, która patrzyła na mnie kontem oka, szukając czegoś w szafce.
  -Na razie nie wstawaj. Poleż chwilę, skoncentruj się na tym czy coś cię boli. Może zadzwonić jednak po pogotowie? Nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę?
  -Yyy, co się... - w tym momencie wszystko sobie przypomniałam i momentalnie zamilkłam.
  -Nie pamiętasz? Może jednak szpi... 
  Nie pozwoliłam kobiecie dokończyć
  -Nie, pamiętam. Szłam po schodach i zasłabłam. Obudziłam się już tutaj.
  -No tak, miałaś wiele szczęścia, że złapał Cię jeden z uczniów, bo mogłoby się to źle dla ciebie skończyć. Twoja mama powinna za chwilę przyjechać.
  -To ja zaczekam na dworze.
  -Może lepiej jeszcze poleż - zaoponowała, ale ja wstałam, podniosłam z podłogi swoją torbę i wyszłam nie zważając na jej słowa. 
  Skierowałam się na dziedziniec szkolny i napisałam do matki sms'a gdzie jestem, żeby nie szukała mnie po całej szkole, a pielęgniarka nie miała kłopotów, że mnie wypuściła. Bo przecież sama się wypuściłam, wbrew jej sprzeciwu.
  Po czasie, który ciągnął mi się w nieskończoność, w końcu przyszła moja zdenerwowana matka.
  -Co to ma być? To przez to, że ty tak mało jesz! Pewnie jesteś już przez to chora albo chociaż osłabiona!
  -Proszę nie krzycz na mnie...
  -Przepraszam, ale się po prostu martwię! - mimo moich próśb nie zamierzała się uspokoić.
  -Przestań, boli mnie głowa.
  -Bo nie jesz! - nakręcała się coraz bardziej.
  -Jem! 
  -Raz na trzy dni? No, może rzeczywiście. 
  -Możesz nie robić awantury? Jedzmy do domu.
  -Teraz to ja na pewno dopilnuję twojego jedzenia.
  Nie odzywałam się dalej. Dalsza dyskusja w tej sprawie nie miała sensu. Mama jest ogólnie dosyć spoko jak na matkę, ale są kwestie o które jest strasznie czepliwa. 
  Dojechałyśmy do domu. Od razu poszłam do swojego pokoju. Po chwili przyszła matka z jedzeniem i czekała, aż zjem to wszystko na jej oczach. Żeby dała spokój zjadłam. Kompletnie nie miałam z tym problemu, lubię jeść jak jedzenie jest smaczne. Tylko ostatnio z nerwów nie umiałam nic przełknąć.
  Nie poszłam do szkoły przez najbliższy tydzień. Matka mi nie pozwalała, ale już i tak był koniec roku. Uważała, że powinnam odpocząć, a ja nie miałam nic przeciwko.
  Ta dziwna, co to było? Wizja? Nie ważne co, ale nie dawało mi to spokoju. Nie potrafiłam się skupić na niczym innym. Lecz wkrótce miało się wszystko okazać.


***


  W końcu nastały wakacje. Skończyłam z ocenami, które mnie w miarę zadowalały. Po zakończeniu roku poszłam do domu i czekała mnie tam dziwna... niespodzianka.
  Pod domem stało nieznane mi auto, zielone auto. Nie mam pojęcia jakie, bo nie znam się na nich Już chciałam zadzwonić, ponieważ zapomniałam kluczy, ale coś mnie tknęło i nacisnęłam na klamkę. Drzwi były otwarte, a z salonu dobiegały ciche głosy mojej matki i jakiegoś mężczyzny.
  Podeszłam po cichu, schowałam się za framugą i słuchałam.
  -... chcesz jej powiedzieć? Zwariowałeś? Chcesz, żeby dowiedziała się o tym kim jest w takim wieku? Przecież trwa wojna! Jej ojciec na niej zginął. Im mniej wie tym lepiej - usłyszałam niespokojny głos swojej mamy.
  -Jest w takim wieku, że lada moment zaczną nawiedzać ją wizje. A kto wie, może już zaczęły? Nie będzie wiedziała co się z nią dzieje i zwariuje. Do tego jest mieszańcem, bardzo pożądanym! Trzeba ją ukryć.
  -Zwariowałeś? 
  -Trzeba było pomyśleć zanim zrobiłaś sobie dziecko z Upadłym. Nigdy w historii nie zdarzył się taki mieszaniec, ale takie połączenie może dać tylko coś potężnego!
  -Urodziła się w 6 miesiącu ciąży, o mało nie umarła. Jest chorowita i to bardzo. Drobniutka i nie wykazywała żadnych zdolności przez tyle lat! Nie jest potężna.
  -Może ukaże się to dopiero teraz? Dzieci Upadłych i ludzi to Nefilpwie, ale kto wie co się rodzi z dzieci Upadłych i Elfów? Nikt nie wie. Ale wiem jedno: trzeba ją chronić.
  Słuchając tego, byłam w takim szoku, że stałam tam jak sparaliżowana. 
  -Ona ma zaledwie 15 lat!
  -No właśnie. Będzie ją chciała każda rasa, gdy ukończy 16.
  -Nikt o niej nie wie.
  -Każdy o niej wie! Czy to ci się podoba czy nie, spełnisz moje rozkazy! Nie zależnie od tego gdzie mieszkasz to jesteś elfem. Jutro wysyłam tu swojego syna. Zrobisz co ci będzie kazał robić. 
  -Ile on ma lat?
  -Dziewiętnaście. 
  -Nie jest za młody?
  -Jest idealny do tego zadania.
  W tym momencie mężczyzna wyszedł, wpadając na mnie.
  -Wszystko słyszałaś? - głos matki był drżący, 
  Nie potrafiłam wypowiedzieć słowa.
  Mężczyzna był bardzo blady, o długich blond włosach i niebieskich oczach. Wyglądał bardzo potężnie. 
  -To mówienie jej tego masz z głowy - powiedział chłodno i wyszedł.


Bardzo dziękuję MESS, za zrobienie mi szablonu <3
 





poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 1


  Został już tylko miesiąc do końca roku szkolnego i tak bardzo nie mogłam się tego już doczekać. Nienawidzę swojej klasy. Jest w niej zaledwie dziewiętnaście osób i to ja byłam tą nie do pary. Zawsze siedziałam z tyłu, sama w ostatniej ławce.
  Wszystko im we mnie przeszkadzało, bo nie jestem kolejnym klonem słuchającym tego co akurat modne, ubierającym się w sieciówkach według najnowszych trendów. Od zatłoczonych centrów handlowych wolę sklepy z używaną odzieżą. Kocham rock, metal i core. Od imprez - koncerty, bo tylko wtedy tłum mi nie przeszkadza, a także chodzenie po lesie.
  Przyjaciółkę mam jedną, jednak ta dwa lata temu wyprowadziła się z rodzicami do Holandii. Od tamtej pory tylko ze sobą pisałyśmy.
  Rozmyślałam o tym, wracając w poniedziałek ze szkoły. Znowu mnie wyśmiano, wypisano obraźliwe teksty na szafce. Nic nowego. Nawet nie wiem co takiego im zrobiłam, że aż tak mnie nienawidzą.
  Było gorąco, ale z resztą co się dziwić skoro to początek czerwca, a ja w długim rękawku. Nigdy od prawie trzech lat nie zakładałam krótkiego. To skrywało moją tajemnicę przed światem.
  Po półgodzinnej wędrówce byłam już w domu. Zdjęłam glany, przywitałam się z mamą, wymigując się od jedzenia i poszłam do swojego pokoju.
  Właściwie całe poddasze było moim pokojem.
  Ściany i spadzisty sufit były pokryte drewnem przemalowanym na burgund. W małym, otwartym okienku trzepotała biała koronkowa firanka, co jakiś czas zahaczając o kaktus stojący na parapecie. Podłoga były wyłożona czarną wykładziną. Kilka starych mebli z ozdobną mozaiką, która mieniła się na szafirowo, a obok szafy stało duże i pozłacane lustro. W koncie pokoju było spore łóżko z narzutą z wilkami, a na środku pokoju położona była ogromna, materiałowa, czarna wyszywana srebrną nitką pufa, na której z powodzeniem zmieściłyby się cztery osoby. Wokół sufitu wisiały drobne niebieskie lampki, okalając cały pokój. Na środku wisiała lampa połyskująca również na niebiesko. W najdalej oddalonym kącie znajdowały się drzwi do łazienki, a obok nich biurko z komputerem. Przy schodach znajdowała się sztaluga, a wokoło niej znajdowało się pełno farb i pędzli.
  Po całym pokoju rozsiane były różnej wielkości świecie w przeróżnych odcieniach niebieskiego (jak widać to jeden z moich ulubionych kolorów) i pomimo dużej ilości plakatów nad łóżkiem, oraz biurkiem, wszystko razem sprawiało wprost magiczny efekt. Jakby pokój jakiejś wróżki, czy wiedźmy. No cóż, chyba jednak naczytałam się za dużo książek fantasy, że przychodziły mi takie pomysły do głowy.
  Uwielbiam tu przebywać. Te miejsce jest moim azylem, "chroni" mnie przed światem, zna wszystkie moje sekrety.
  Rzuciłam swoją torbę kostkę na podłogę, zdjęłam sweter, spodnie, obroże (jeden z moich ulubionych dodatków, za który jak na złość wyśmiewana byłam najmocniej), oraz skarpetki i zostając w samej bieliźnie położyłam się na łóżko.
  Ten dzień był tak bardzo podobny do innych, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że jutro wydarzy się coś tak dziwnego.

***

  Z powodu gorąca nie mogłam spać. Już o piątej rano wstałam, po czym postanowiłam wziąć zimny prysznic. Starałam się nie zmoczyć włosów, które myłam poprzedniego dnia wieczorem. Zimna woda była wspaniałym ochłodzeniem, dla rozgrzanej od upału skóry, który pomimo wczesnej pory zdawał się nie do zniesienia.
  Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i stanęłam przed lustrem. Robiłam to co rano, wytykając sobie jak bardzo się nienawidzę. 
  Przed lustrem stała niska (bo 160cm wzrostu to mało, prawda?), drobna i chuda dziewczyna z wystającymi żebrami, biodrami i obojczykami. Długie, sięgające za tyłek, lekko falujące, cienkie, ciemno brązowe, ale w słońcu mieniące się na rudo włosy. Bardzo blada cera, wręcz biała, obsiana dużą ilością piegów na policzkach i zgrabnym nosie. Brązowe oczy i spore różowe usta.
  Zdarzały się osoby, które mówiły, że jestem ładna, ale ja się nienawidziłam. Wystarczyło spojrzeć na ręce, brzuch, nogi, które na co dzień zakrywałam, aby to dostrzec. Całe są pokryte okropnymi, wypukłymi bliznami. 
  Nie mogąc dłużej na siebie patrzeć, odwróciłam wzrok i otworzyłam szafę. 
  Włożyłam na siebie ulubiony wełniany rdzawy sweter (choć było na niego zdecydowanie za ciepło), który delikatnie odsłaniał lewe ramie i czarne, dziurawe na kolanach rurki. Z komody wyjęłam parę skarpetek w tym samym kolorze co spodnie. Wrzuciłam do kostki, która jest cała w naszywkach i ręcznie robionych przypinkach, kilki dzisiaj potrzebnych zeszytów, piórnik i mangę. Przewiesiłam ją przez ramie i ze skarpetkami w ręku zbiegłam na dół. 
  Na parterze rzuciłam wszystko przy schodach i skierowałam się do kuchni. Wypiłam tam wczorajszą herbatę i na stojąco zjadłam kanapkę z serem. Potem wróciłam po skarpetki, włożyłam je, znów przewiesiłam torbę przez ramię, zabrałam komórkę ze słuchawkami i pomimo, że było zdecydowanie za wcześnie, wyszłam z domu.
  Włożyłam słuchawki, po czym puściłam utwory z płyty Hybrid Theory od Linkin Park i wolnym krokiem skierowałam się do szkoły. 
  Mieszkałam przy lesie w małym i starym domku wybudowanym jeszcze przez mojego dziadka. Wokół było pełno podobnie zbudowanych, ale tylko ten jeden był kamienny i tylko wokół naszego rosły róże. 
  Gdy dotarłam do szkoły do lekcji zostało jeszcze półgodziny, więc usiadłam na dziedzińcu i wyciągnęłam mangę. 
  Zaczytałam się do tego stopnia, że aż podskoczyłam, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje. Szybko wrzuciłam mangę do kostki i pobiegłam na lekcję polskiego. 
   Pisaliśmy rozprawkę, a ja lubię to robić, więc byłam jedyną osobą , której nauczycielką nie musiała pomagać. 
  Lekcja szybko minęła, a następna była matematyka. Idąc w dół schodami nagle zaczęło robić mi się słabo. Chwyciłam się kurczowo poręczy i usiłowałam krok po kroczku iść dalej. W głowie mi huczało. 
  Straciłam grunt pod nogami, poczułam, że lecę i... nagle jakbym znalazła się gdzieś indziej. 
  W miejscu, do którego trafiłam było pełno krwi, ktoś krzyczał, płakał, a wszędzie wokół szalał ogień. Nic więcej nie udało mi się zobaczyć, nagle mój wzrok stał się mocno zamglony. Rozbolały mnie oczy, chciałam stamtąd uciec, ale nie wiedziałam jak. Czułam przejmujący strach, panikę i...
  Coś mnie stamtąd wyrwało. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, oczy mignęły białkami i wróciłam z powrotem do rzeczywistości.