Rozdział 3
Wróciłam do domu w środku nocy. Nie byłam w stanie sobie tego wszystkiego poukładać. Jak dla mnie był to wtedy tylko jakiś chory i popieprzony sen, z którego nie potrafiłam się obudzić.
Z bolącą głową położyłam się do łóżka, ale i tak nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, straszliwie się przy tym pocąc. Zbawczy sen nadszedł dopiero nad ranem.
Pierwszy raz od dawna nic mi się nie śniło, ale nie oznaczało to niestety, że się wyspałam.
- Wstawaj, mieszańcu! - ten głos, a raczej wrzask nad moim uchem skutecznie mnie obudził.
- Że co? - odpowiedziałam zaspana.
- Tak się składa, że przydzielono mnie do opieki nad Tobą. No jakbym tylko ja był wolny... No ale cóż... Teraz nic z tym nie zrobimy, ale na miłą współpracę z mojej strony nie licz, mieszańcu.
- Nikt ci się, kurwa, nie każe mną idioto zajmować! I wypierdalaj z mojego pokoju, domu i życia! - tak mnie zirytował, że nie mogłam się powstrzymać.
- Wow, ostra laseczka - najzwyczajniej w świecie mnie wykpił. - Ale zostałem do ciebie przydzielony przez ojca. Wczoraj go poznałaś tak na marginesie. Królowi sprzeciwiać się nie można.
- Królowi, phi!
- Nie kpij! - po czym uderzył mnie bardzo mocno w twarz, pchnął na łóżko i usiadł na mnie. - Jeszcze jedno słowo, a nie żyjesz, rozumiesz? I nie obchodzą mnie konsekwencje, suko! A teraz mnie więcej nie wkurwiaj tylko ubieraj się i pakuj. Nie możesz tu zostać.
- Nigdzie się nie wybieram! - usiłowałam mu się wyrwać, ale po raz kolejny oberwałam w twarz.
- Gówno mnie obchodzi, co o tym sądzisz. Wyjeżdżasz ze mną i nie ma nawet w tej kwestii dyskusji.
Z braku jakiejkolwiek innej alternatywy, oplułam go. Jego reakcja była natychmiastowa. zacisnął dłonią bardzo mocno moje usta i rzekł - Jak będzie sprawiała problemy to tylko na własną odpowiedzialność. Mogę cię bić do woli. Mi to bez różnicy, ale to dzisiaj to tylko mały pokaz mojej siły, więc nie wiem czy jest to dla ciebie choć odrobinę opłacalne. Lepiej bądź posłuszna. - w tej chwili mnie puścił.
- Co mam spakować? - zapytałam z przerażeniem w głosie.
- O, zaczęłaś w końcu współpracować? Mądra dziewczynka. Jedzenie przede wszystkim i trochę ciuchów. Czeka nas bardzo długa droga, a nie możemy korzystać ze środków lokomocji. Będzie sporo problemów, a do tego w trakcie podróży będę musiał się troszkę tobą zająć... Dużo roboty. No, ale weź jak najwięcej. Poświęcę się i będę ci to taszczył. Masz godzinę.
- Co z mamą?
- Jeśli ciebie tu nie będzie to nic jej nie grozi, ale na wszelki wypadek kilku strażników będzie ją ciągle pilnować. Jak sytuacja zostanie opanowana, a my bezpiecznie dotrzemy na miejsce, pomyśli się, jak ją tam ściągnąć, bez wzbudzania sensacji. A teraz do roboty. Ja też się rozejrzę i wezmę rzeczy, które uznam za przydatne. A, mam na imię Salander.
Wyszedł, a ja jak najszybciej zaczęłam pakować rzeczy. Byłam przerażona, a do tego kipiałam złością i nienawiścią. Do tego momentu nie sądziłam, że można kogoś znienawidzić w zaledwie kilka minut!
***
Godzinę później wychodziliśmy. Nie chciałam, ale nie miałam innego wyjścia. Nie wolno mi było nawet pożegnać się z mamą. Chciało mi się płakać.
- W stronę lasu. Potem idź cały czas za mną.
Włóczyliśmy się tak dobre kilka godzin i nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Byłam potwornie zmęczona, głodna, spragniona, wszystko mnie bolało, ale bałam się cokolwiek powiedzieć.
Kiedy już myślałam, że za chwilę padnę z przemęczenia, w końcu się zatrzymał. Nic nie powiedział po prostu położył się pod drzewem. Parę metrów dalej zrobiłam to samo i zasnęłam.
Obudziłam się cała spocona, upał bym okropny pomimo, że była już noc.
- Widzę, że się obudziłaś. Masz - mówiąc to, rzucił we mnie kanapką.
Nic nie mówiąc zjadłam. Zastanawiałam się jak to wszystko jest możliwe. Jeszcze kilka dni temu wszystko było normalne, a teraz jestem w lesie z jakimś popaprańcem, a do tego ponoć jestem jakimś mieszańcem. Wszystko mieszało mi się w głowie i...
- Co powiesz na małą zabawę? - Jego uśmiech gdy to mówił był przerażający. Przybliżył swoją twarz tak blisko do mojej, że czułam jego oddech. - Nie jesteś chętna? No cóż, chyba jednak będziesz musiała być.
Na dźwięk jego śmiechu przeszły mnie ciarki, a to co było dalej było jednym wielkim koszmarem.
Usiadł na mnie i zmusił, abym się położyła. Wcześniej nie zauważyłam, że nie ma na sobie koszulki czy spodni. Jednym ruchem dłoni roztargał moją koszulkę razem z biustonoszem. Chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle. W trakcie jak siłą ściągał mi spodnie wraz z majtkami, a następnie swoje, okładałam go z całej siły pięściami, ale nic to nie dało, a gdy tylko skończył te czynności, wykręcił mi ręce, uniemożliwiając najmniejszy ruch nimi.
- Będziesz grzeczna, to nie będzie aż tak bolało. Kolejna dziewica do kolekcji, uroczo.
Byłam za słaba, a on za silny, aby się szarpać. Już po chwili straciłam siły, a to był dopiero początek.
Trzymając moje dłonie, pochylił twarz w kierunku moich nagich piersi. Zaczął je łapczywie ssać i podgryzać, kierując się coraz wyżej, aż w końcu doszedł do warg, które brutalnie gryzł, aż poczułam w ustach metaliczny smak. Do dziś kojarzy mi się z potwornym strachem.
Raniąc zębami me wargi, wyczuł, że nie mam już siły się sprzeciwiać, puścił moje dłonie i zaczął dotykać mojego biustu. Chwilę później brutalnie we mnie wszedł. Bolało do tego stopnia, że krzyknęłam. Zupełnie się mną nie przejmując, zaczął posuwać się w moim ciele. Na początku wolno, później coraz szybciej.
Nie byłam już w stanie nawet płakać, czy usiłować stawiać mu opór. Leżałam pod nim nie ruszając się, czekałam, aż skończy i błagałam, aby przestał, a to zdawało się trwać w nieskończoność.
Ostatnie pchnięcie, opadł na mnie, twarzą na mój biust i przez długi czas leżał zasapany, liżąc językiem moje sutki.
Nagle po prostu wstał i ubrał się. Zostawił mnie i w tym momencie poczułam, że po nogach cieknie mi krew.
Obudziłam się cała spocona, upał bym okropny pomimo, że była już noc.
- Widzę, że się obudziłaś. Masz - mówiąc to, rzucił we mnie kanapką.
Nic nie mówiąc zjadłam. Zastanawiałam się jak to wszystko jest możliwe. Jeszcze kilka dni temu wszystko było normalne, a teraz jestem w lesie z jakimś popaprańcem, a do tego ponoć jestem jakimś mieszańcem. Wszystko mieszało mi się w głowie i...
- Co powiesz na małą zabawę? - Jego uśmiech gdy to mówił był przerażający. Przybliżył swoją twarz tak blisko do mojej, że czułam jego oddech. - Nie jesteś chętna? No cóż, chyba jednak będziesz musiała być.
Na dźwięk jego śmiechu przeszły mnie ciarki, a to co było dalej było jednym wielkim koszmarem.
Usiadł na mnie i zmusił, abym się położyła. Wcześniej nie zauważyłam, że nie ma na sobie koszulki czy spodni. Jednym ruchem dłoni roztargał moją koszulkę razem z biustonoszem. Chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle. W trakcie jak siłą ściągał mi spodnie wraz z majtkami, a następnie swoje, okładałam go z całej siły pięściami, ale nic to nie dało, a gdy tylko skończył te czynności, wykręcił mi ręce, uniemożliwiając najmniejszy ruch nimi.
- Będziesz grzeczna, to nie będzie aż tak bolało. Kolejna dziewica do kolekcji, uroczo.
Byłam za słaba, a on za silny, aby się szarpać. Już po chwili straciłam siły, a to był dopiero początek.
Trzymając moje dłonie, pochylił twarz w kierunku moich nagich piersi. Zaczął je łapczywie ssać i podgryzać, kierując się coraz wyżej, aż w końcu doszedł do warg, które brutalnie gryzł, aż poczułam w ustach metaliczny smak. Do dziś kojarzy mi się z potwornym strachem.
Raniąc zębami me wargi, wyczuł, że nie mam już siły się sprzeciwiać, puścił moje dłonie i zaczął dotykać mojego biustu. Chwilę później brutalnie we mnie wszedł. Bolało do tego stopnia, że krzyknęłam. Zupełnie się mną nie przejmując, zaczął posuwać się w moim ciele. Na początku wolno, później coraz szybciej.
Nie byłam już w stanie nawet płakać, czy usiłować stawiać mu opór. Leżałam pod nim nie ruszając się, czekałam, aż skończy i błagałam, aby przestał, a to zdawało się trwać w nieskończoność.
Ostatnie pchnięcie, opadł na mnie, twarzą na mój biust i przez długi czas leżał zasapany, liżąc językiem moje sutki.
Nagle po prostu wstał i ubrał się. Zostawił mnie i w tym momencie poczułam, że po nogach cieknie mi krew.